***
Halina należała do najbardziej żywych
między żywymi. Znaki choroby były widoczne, ale jakoś nikt na nie uwagi
nie zwracał, bo tryskało z niej życie. Nie wyobrażałem sobie, że może jej
nie być. Tak mocno
Halina uważała siebie za - w jakimś
sensie - niewierzącą. Może lepiej byłoby powiedzieć: wadzącą się ze Stwórcą
za to, że dał jej
Razu pewnego Halina powiedziała, że chciałaby ze mną porozmawiać. Czułem, że chodzi o jakąś wielką Sprawę. Nie umawialiśmy się na żaden czas i żadne miejsce. Ot tak, na "kiedyś".
Potem przyszły wakacje i odbył się pogrzeb Haliny, na którym nie byłem, bo wiadomość do mnie nie dotarła. Oprócz głębokiego podziwu dla niej i jej poezji, pozostał we mnie jakiś wyrzut sumienia.
Nie wiem, czy były w tych tygodniach
ważniejsze sprawy na tym świecie niż Sprawa, którą mieliśmy do siebie.
Mam z tego nauczkę na resztę życia.